środa, 29 sierpnia 2012

Recenzje 2 w 1

Przyznaję, że czytanie idzie mi ostatnio zdecydowanie szybciej niż pisanie recenzji. Dziś postanowiłam nadrobić troszkę i opublikować w jednej notce recenzję dwóch książek. Pierwszą będzie "Księżniczka Burundi" Kjella Eriksona, kryminał skandynawski, drugą "Wejście w zbrodnię" Jilll Hathaway.

Chyba zaczynam odczuwać lekki przesyt "skandynawów". W tym miesiącu przeczytałam aż cztery pozycje, a dwie kolejne (w tym upragnione "Upiory" Nesbo) czekają na półce. "Księżniczka Burundi" to czwarta kryminalna powieść Eriksona. Okładka głosi, że to "Najlepsza powieść kryminalna 2002 według Szwedzkiej Akademii Literatury Kryminalnej". Szczerze? Nie mam pojęcia czemu.

Powieść otwiera zabójstwo Johna Jonssona, zwanego "Małym Johnem". Jego ciało, brutalnie okaleczone znajduje przypadkowy biegacz. Zamordowany mężczyzna, przed laty na bakier z prawem, od lat był przykładnym obywatelem. Ustatkowanie zawdzięczał głównie żonie Berit i synowi Justusowi. Ważną postacią w jego życiu był starszy brat Lennart, świetnie znany policji. Śledztwo prowadzi inspektor Haver i jego koledzy, później samowolnie dołącza do nich komisarz Ann Lindell, świeżo upieczona matka. Tropy śledztwa prowadzą do warsztatu w którym kiedyś pracował Mały John, ale w powieści pojawia się równiez tajemniczy, niezrównoważony mężczyzna, który znał ofiarę.

Historię poznajemy z perspektywy wielu postaci: głównie Berit, Lennarta, Havera i Ann Lindell. Dla zagadki "Księżniczki Burundi" nie ma wielkiego znaczenia to, że jest to czwarta powieść z kolei, ale ja osobiście nie lubię pomijania przez wydawnictwa początkowych tomów serii. Eriksson dość długo rozwodzi się nad życiem prywatnym swoich bohaterów, a czytelnik może się poczuć w tym dość zagubiony. Akcja toczy się powoli, nie ma tam pościgów, ani strzelanin (no może jedna), dostajemy typową skandynawską pogodę i dość schematycznych bohaterów.

Podobają mi się nowe okładki jakie swoim kryminałom serwuje Amber. Książki są przyzwoicie wydane, okładki też ciekawe, ale redektorzy nie ustrzegli się kilku błędów. Niestety "Księżniczka Burundi" ani mnie grzeje, ani ziębi. Nie wiem czy to przesyt, czy ksiązka po prostu nie trafiła w mój gust.

Drugą książką, którą niedawno przeczytałam jest "Wejście w zbrodnię" kryminał dla młodziezy i nie tylko. Główną bohaterką powieści jest Sylvia Bell, zwana przez przyjaciół Vee. Nastolatka, mieszka z ojcem i młodszą siostrą w Iowa City. Wszyscy myślą, że choruje na narkolepsję, jednak w czasie gdy traci przytomność wnika w świadomość innych ludzi. Podczas jednego z tych epizodów jest światkiem morderstwa.

Sylvia, oprócz "nietypowych" problemów boryka się też z całkiem zwyczajnymi. Nie może pogodzić się ze śmiercią matki i ciągłą nieobecnością ojca. Do tego dochodzą problemy w szkole, przyjacielskie kłótnie i pierwsza miłość.

Jill Hathaway miała całkiem oryginalny pomysł na fabułę. Rozwiązaniu zagadki brakuje może nieco finezji, a postać mordercy została ukazana dość powierzchownie, jednak książkę czyta się sprawnie, jest to pozycja w sam raz na jeden wieczór.

4 komentarze:

  1. Gdybym miała wybrać między jedną a drugą książką, to zdecydowałabym się na "Księżniczkę...". Ale przyznaję, że nawet do niej nie do końca jestem przekonana...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Księżniczka..." wydaje się ciekawsza, ale pozory mylą :)

      Usuń
  2. Pierwszą książką się rozczarowałam, gdy zaczęłam czytać recenzje bloggerów. A wydawała się taka "fajna"! "Wejściem w zbrodnię" już mnie zainteresowałaś, wpisuję na swoją listę. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że zainteresowałam "Wejściem..", mam nadzieję, że się nie rozczarujesz :)

      Usuń