Michael Faber to australijski pisarz holenderskiego pochodzenia. Jego najpopularniejszą książką jest napisana w wiktoriańskim stylu powieść "Szkarłatny płatek i biały". Autor zapowiedział, że "Księga dziwnych nowych rzeczy" będzie jego ostatnią.
Peter i Bea to małżeństwo z kilkuletnim stażem. On - kiedyś bezdomny narkoman i alkoholik - obecnie pastor, ona - pielęgniarka mają za sobą trudne doświadczenia. Kiedy prywatna korporacja USIC proponuje Peterowi wyjazd na planetę Oaza małżonkowie nie wahają się ani chwili. Na niedawno skolonizowanej Oazie Peter będzie głosił Dobrą Nowinę wśród tubylców, o których nie wie zbyt wiele. Ci okazują się być łagodnymi stworzeniami, które pragną słuchać Biblii, którą nazywają "Księgą Dziwnych Nowych Rzeczy". Im lepiej Peter dogaduje się z Oazjanami, tym gorszy kontakt ma z żoną. Para oddala się od siebie. Pozostała na Ziemi Bea przesyła pastorowi co raz bardziej niepokojące wiadomości.
Dość długo nie mogłam się wciągnąć w książkę Fabera, ale im dalej tym czytało mi się co raz lepiej. Nie jest to jednak zasługa głównego bohatera, do którego, nie wiedzieć czemu, zraziłam się. Peter, z pozoru chodzący ideał, kochający mąż, dobry pastor, przyjazna dusza, która wie co to znaczy być na dnie. Jego zaangażowanie w sprawę ewangelizacji Oazjan było szczere. Mimo tego nie obdarzyłam go sympatią. Im bardziej angażował się w sprawy nowych podopiecznych, tym bardziej oddalał od Ziemi i ukochanej żony. Nie potrafił zrozumieć rozpaczliwych listów żony, ogarnąć wszystkich katastrof jakie wydarzyły się na Ziemi podczas jego nieobecności. Im lepiej poznawał język tubylców, tym trudniej było mu porozumieć się z żoną.
"Księga Dziwnych Nowych Rzeczy" to książka science fiction tylko z pozoru. Owszem jest tu nowa planeta z "egzotycznymi" mieszkańcami, dziwny deszcz, powietrze wdzierające się w każdy zakamarek, czy woda o smaku melona, ale przede wszystkim jest to opowieść o miłości dwojga ludzi. W książce Fabera ważny jest ogólny kontekst, bowiem pisarz tworzył książkę jednocześnie opiekując się śmiertelnie chorą żoną, która stała się poniekąd wzorem do stworzenia postaci Bei.
Jest coś w książce Fabera, czego do końca nie umiem uchwycić, coś co umknęło mi w czasie lektury. Myślę, że kiedyś do niej wrócę, bo to jedna z najciekawszych książek, jakie miałam ostatnio okazję czytać. Polecam.
Za książkę dziękuję sklepowi internetowemu empik.com
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą empik. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą empik. Pokaż wszystkie posty
wtorek, 15 grudnia 2015
niedziela, 29 listopada 2015
"Trujący anioł" Jean Teule
Helene Jegado, tytułowy trujący anioł, to francuska seryjna morderczyni, która otruła (najprawdopodobniej) 36 osób. Ta, pochodząca z Bretanii chłopka, pracowała jako kucharka, a gdzie tylko się pojawiła zostawiała za sobą trupy pracodawców i ich bliskich. Przez lata truła ich arszenikiem. "Wpadła", gdy zamordowała dwie służące profesora prawa Theopila Boddarda. Została stracona 26 lutego 1852 roku. Helene jest główną bohaterką powieści francuskiego autora Jean'a Teule "Trujący anioł".
Mała Helene, przez matkę zwana Piorunicą, od najmłodszych lat nasiąkała zabobonną atmosferą bretońskiej wsi. Przysłuchiwała się rozmowom dorosłych, którym po kilku flaszkach rozwiązywał się język. Mroczne opowieści, pradawne legendy, ale przede wszystkim historie o Ankou, pomocniku Śmierci, który jeździ po Bretanii wozem i ładuje na niego ciała tych, których dosięgła niewidzialna siła...których skosił nie patyczkując się z nikim*, najbardziej rozpaliła wyobraźnię dziewczynki. W cieniu potężnego menhiru Helene uwierzyła, że jest wcieleniem Ankou, a jej zadaniem jest zebrać jak największe żniwo. Jako kucharka, Helene miała doskonałą okazję - przypadkowo znaleziona butelka trutki na szczury skutecznie pomagała jej wykonywać swoją misję przez wiele lat.
Jean Teule na tapetę wziął życiorys jednej z najskuteczniejszej trucicielki Francji, a może nawet Europy. Stworzył klimatyczną, nasiąkniętą bretońskimi wierzeniami i legendami, atmosferę i przybliżył postać Ankou - personifikację Śmierci. Samą Helene przedstawił najpierw jako dziecko, zafascynowane legendami, później piękną kobietę, która stała się syreną mamiącą marynarzy, aniołem, który pod płaszczykiem troski mordował ludzi, którzy obdarzyli ją zaufaniem. Długo nikt nie podejrzewał tej świetnej, oddanej pracodawcom kucharki. Helene zabijała każdego kto nawinął jej się pod rękę, nie oszczędzała nikogo - starych, młodych i dzieci.
Książka Teule nie jest klasycznym kryminałem czy thrillerem. Trudno ją jednoznacznie zaklasyfikować, najbliżej jej chyba do powieści biograficznej. Nie jest to książka, która trzyma w napięciu, w końcu doskonale znamy jej zakończenie, ale czytałam ją ze sporym zainteresowaniem, głownie ze względu na klimat bretońskich legend. "Trującego anioła" polecam spragnionym nietypowej lektury.
Książkę otrzymałam od sklepu internetowego empik.com
* s.16
Mała Helene, przez matkę zwana Piorunicą, od najmłodszych lat nasiąkała zabobonną atmosferą bretońskiej wsi. Przysłuchiwała się rozmowom dorosłych, którym po kilku flaszkach rozwiązywał się język. Mroczne opowieści, pradawne legendy, ale przede wszystkim historie o Ankou, pomocniku Śmierci, który jeździ po Bretanii wozem i ładuje na niego ciała tych, których dosięgła niewidzialna siła...których skosił nie patyczkując się z nikim*, najbardziej rozpaliła wyobraźnię dziewczynki. W cieniu potężnego menhiru Helene uwierzyła, że jest wcieleniem Ankou, a jej zadaniem jest zebrać jak największe żniwo. Jako kucharka, Helene miała doskonałą okazję - przypadkowo znaleziona butelka trutki na szczury skutecznie pomagała jej wykonywać swoją misję przez wiele lat.
Jean Teule na tapetę wziął życiorys jednej z najskuteczniejszej trucicielki Francji, a może nawet Europy. Stworzył klimatyczną, nasiąkniętą bretońskimi wierzeniami i legendami, atmosferę i przybliżył postać Ankou - personifikację Śmierci. Samą Helene przedstawił najpierw jako dziecko, zafascynowane legendami, później piękną kobietę, która stała się syreną mamiącą marynarzy, aniołem, który pod płaszczykiem troski mordował ludzi, którzy obdarzyli ją zaufaniem. Długo nikt nie podejrzewał tej świetnej, oddanej pracodawcom kucharki. Helene zabijała każdego kto nawinął jej się pod rękę, nie oszczędzała nikogo - starych, młodych i dzieci.
Książka Teule nie jest klasycznym kryminałem czy thrillerem. Trudno ją jednoznacznie zaklasyfikować, najbliżej jej chyba do powieści biograficznej. Nie jest to książka, która trzyma w napięciu, w końcu doskonale znamy jej zakończenie, ale czytałam ją ze sporym zainteresowaniem, głownie ze względu na klimat bretońskich legend. "Trującego anioła" polecam spragnionym nietypowej lektury.
Książkę otrzymałam od sklepu internetowego empik.com
* s.16
niedziela, 22 listopada 2015
"Anatomia zbrodni. Sekrety kryminalistyki" Val McDermid
Popularność takich seriali jak: CSI: Kryminalne Zagadki Las Vegas, Bones czy Trupia Farma znacznie zwiększyła wiedzę zwykłego człowieka o kryminalistyce. Val McDermid, autorka popularnych kryminałów z profilerem Tony'm Hillem, napisała książkę, w której opisała zmagania dawnej i współczesnej kryminalistyki.
"Anatomia zbrodni" podzielona jest na dwanaście rozdziałów, od entomologii, przez medycynę sądową, antropologię, po psychologię sądową. Autorka opowiada o najciekawszych, najbardziej przełomowych sprawach z historii kryminalistyki. W jej książce przeważają raczej sprawy współczesne (i dobrze, bo historią świetnie zajął się Thorwald w "Stuleciu detektywów"), ale nie brak też historii i przełomowych dla tej dziedziny nauki spraw i odkryć. McDermid ma lekkie pióro. Momentami jej książkę czyta się jak najlepszy kryminał. Udowadnia ona, że najlepsze (i najokrutniejsze zarazem) opowieści pisze historia.
Pisząc "Anatomię zbrodni" szkocka pisarka zrobiła dokładny reasearch, a przede wszystkim skontaktowała się ze światowej sławy specjalistami m.in z Niamh Nic Daeid ekspertką od pożarów, Dickiem Shepardem ekspertem medycyny sądowej czy entomologiem Martinem Hallem. McDermid przeplatając wywiady z ekspertami z opisami okrutnych zbrodni i historią kryminalistyki stworzyła wciągającą książkę, która zadowoli każdego zainteresowanego tym tematem. Polecam.
Książkę otrzymałam od sklepu empik.com
"Anatomia zbrodni" podzielona jest na dwanaście rozdziałów, od entomologii, przez medycynę sądową, antropologię, po psychologię sądową. Autorka opowiada o najciekawszych, najbardziej przełomowych sprawach z historii kryminalistyki. W jej książce przeważają raczej sprawy współczesne (i dobrze, bo historią świetnie zajął się Thorwald w "Stuleciu detektywów"), ale nie brak też historii i przełomowych dla tej dziedziny nauki spraw i odkryć. McDermid ma lekkie pióro. Momentami jej książkę czyta się jak najlepszy kryminał. Udowadnia ona, że najlepsze (i najokrutniejsze zarazem) opowieści pisze historia.
Pisząc "Anatomię zbrodni" szkocka pisarka zrobiła dokładny reasearch, a przede wszystkim skontaktowała się ze światowej sławy specjalistami m.in z Niamh Nic Daeid ekspertką od pożarów, Dickiem Shepardem ekspertem medycyny sądowej czy entomologiem Martinem Hallem. McDermid przeplatając wywiady z ekspertami z opisami okrutnych zbrodni i historią kryminalistyki stworzyła wciągającą książkę, która zadowoli każdego zainteresowanego tym tematem. Polecam.
Książkę otrzymałam od sklepu empik.com
piątek, 13 listopada 2015
"Warkocze. Przewodnik krok po kroku" Laura Kristine Arnesen, Wivel Marie Moesgaard
Jako dziecko miałam długie, kręcone włosy. Codziennym rytuałem było czesanie (czy też raczej wyrywanie włosów) grzebieniem i zaplatanie warkocza. Szczerze tego nienawidziłam i marzyłam, żeby choć raz pójść do szkoły z rozpuszczonymi włosami. Teraz wolę mieć związane włosy, to zdecydowanie wygodniejsze rozwiązanie, szczególnie w pracy. Zwykły koczek, kucyk i warkocz już mi nie wystarczają, dlatego z ciekawością zajrzałam do "Warkoczy", książki stworzonej przez dwie młode Dunki - Laurę i Marie.
Przygoda dziewczyn z pleceniem warkoczy zaczęła się w 2013 roku, podczas krajowego strajku szkół. Z nudów Laura i Marie zaczęły przeszukiwać zasoby internetu w poszukiwaniu inspiracji i założyły profil na Instagramie, który szybko stał się popularny. W książce nastolatki proponują zarówno prostsze fryzury, takie jak warkocz francuski, kłos, czy lina, jak i dużo trudniejsze np. wodospad i róża. Każda z nich opatrzona jest dokładną instrukcją oraz zdjęciami, określony jest poziom trudności, potrzebne akcesoria i czas wykonania fryzury.
"Warkocze" to ciekawa propozycja dla długowłosych i dla mam małych dziewczynek :) Książka pełna jest ciekawych i ślicznych splotów idealnych zarówno na co dzień, jak i na wyjątkowe okazje.
A to moja próba wykonania jednej z fryzur:
Książkę otrzymałam od sklepu internetowego empik.com
Przygoda dziewczyn z pleceniem warkoczy zaczęła się w 2013 roku, podczas krajowego strajku szkół. Z nudów Laura i Marie zaczęły przeszukiwać zasoby internetu w poszukiwaniu inspiracji i założyły profil na Instagramie, który szybko stał się popularny. W książce nastolatki proponują zarówno prostsze fryzury, takie jak warkocz francuski, kłos, czy lina, jak i dużo trudniejsze np. wodospad i róża. Każda z nich opatrzona jest dokładną instrukcją oraz zdjęciami, określony jest poziom trudności, potrzebne akcesoria i czas wykonania fryzury.
"Warkocze" to ciekawa propozycja dla długowłosych i dla mam małych dziewczynek :) Książka pełna jest ciekawych i ślicznych splotów idealnych zarówno na co dzień, jak i na wyjątkowe okazje.
A to moja próba wykonania jednej z fryzur:
warkocz holenderski |
Książkę otrzymałam od sklepu internetowego empik.com
Subskrybuj:
Posty (Atom)