niedziela, 28 lutego 2016

Stosik

Ostatni stosik, który opublikowałam na blogu składał się wyłącznie z zakupów własnych. W lutym przeprosiłam się trochę z biblioteką i oto efekty. Zakupy też oczywiście poczyniłam :)


Od góry:

Stefan Anhem "Ofiara bez twarzy" - skandynawski kryminał od wydawnictwa Marginesy

David Mitchell "Czasomierze" - najnowsza książka autora "Atlasu chmur" i "Tysiąca jesieni Jacoba de Zoeta"

Amy Stewart "Dziewczyna z rewolwerem" - książkę polecała i tłumaczyła Padma z bloga Miasto Książek

Mikel Santiago "Ostatnia noc w Tremore Beach" - o książce ciekawie pisała Ann z bloga Myśli i słowa wiatrem niesione

Donato Carrisi "Hipoteza zła" - najnowszy thriller włoskiego autora

Sofia Caspari "W krainie wodospadów" - ostatnio tom sagi argentyńskiej

Katarzyna Puzyńska "Motylek" - pożyczka od kuzynki, mojej mamie się podobało.

Max Bentow "Ptaszydło" - jw.

Jojo Moyes "Zanim się pojawiłeś" - ostatnio oglądałam zwiastun filmu powstałego na podstawie tej książki, zapowiada się ckliwie, ale Kasiek bardzo zachwalała.

Swietłana Alesijewicz "Wojna nie ma w sobie nic z kobiety" - już przeczytana, jak się otrząsnę po lekturze to może coś napiszę.

Michael Punke "Zjawa" - dylemat: co najpierw- książka czy film?

Tomasz Rożek "Nauka - to lubię: kosmos" - lubię styl tego autora i choć kosmos nieszczególnie mnie interesuje to spróbuję

W tle jeszcze moje zaległości gazetowe...

poniedziałek, 22 lutego 2016

"Czarownice z Pirenejów" Luz Gabas

Półtora roku temu przeczytałam debiutancką książkę hiszpańskiej autorki Luz Gabas "Palmy na śniegu", było to owocne spotkanie i dlatego nie wahałam się sięgnąć po jej kolejną książkę "Czarownice z Pirenejów" mimo, że opis przywodzi na myśl raczej tani romans.



Wiek XXI. Brianda to trzydziestokilkuletnia mieszkanka Madrytu, wykształcona, spełniona zawodowo kobieta od kilku lat jest związana z Estebanem, z którym tworzy szczęśliwy związek. Wszystko układa się do momentu, gdy Brianda męczona dziwnymi koszmarami zawala ważny projekt w pracy. Gdy szef daje jej wolne, kobieta rusza do rodzinnego miasteczka Tiles w Pirenejach. Gościny udziela jej ciotka Isolina i jej mąż, tajemniczy historyk Colau, którzy mieszkają w rodzinnej posiadłości Anels. Brianda poznaje Neli, wiccankę, która pomoże jej odkryć tajemnice przeszłości i tajemniczego Włocha na czarnym rumaku.
Wiek XVI. Brianda z Lubicha jest córką Johana, pana na Lubichu, jednego z najbardziej znacznych mężczyzn w Aragonii. Jej szczęśliwe dzieciństwo zostaje zakończone, gdy podstępem jej ojciec zostaje zamordowany przez politycznych przeciwników nasłanych przez chciwego kuzyna. Brianda musi poradzić sobie z zakusami zachłannego Johana z Cuyls, a nawet miłość oddanego jej najemnika Corso może nie uchronić jej przed śmiertelnym niebezpieczeństwem.

Dość długo nie mogłam wciągnąć się w fabułę "Czarownic z Pirenejów", zrobiłam sobie nawet przerwę na przeczytanie innych książek. Jednak, mniej więcej w połowie, wciągnęłam się w losy współczesnej Briandy i jej imienniczki z XVI wieku. Mimo moich obaw co do "harlequinowości"powieści i nadmiernie rozdmuchanego wątku miłosnego, to książkę czytało się całkiem dobrze. Rozbudowany w drugiej połowie książki wątek historyczny oparty został o prawdziwe wydarzenia. Autorkę zainspirowały, znalezione w Laspalues w 1980 roku dokumenty m.in. lista kobiet skazanych za rzekome uprawianie czarów. 

Luz Gabas nie dość, że podjęła się szalenie ciekawego tematu, to stworzyła również interesujące postacie. Szczególnie podobała mi się Brianda z XVI wieku - wychowywana na dziedziczkę, odważna i świadoma swojej roli spadkobierczyni. A życie kobiety w tamtych czasach nie było łatwe - choroby, polityczne zawirowania i wisząca nad wszystkimi groźba Inkwizycji. Nieco mniej interesujący był niestety wątek współczesny.

"Czarownice z Pirenejów" to powieść o zwycięstwie ducha nad materią, o miłości poza czasem, która spodoba się wielbicielkom romansów historycznych.

niedziela, 14 lutego 2016

"Świadectwo kości" Dolores Redondo

Oskarżony o zamordowanie swojej pasierbicy mężczyzna popełnia samobójstwo. Zmarły zostawia list zaadresowany do inspektor Amai Salazar, policjantki, która przyczyniła się do jego zatrzymania. List zawiera tylko jedno słowo: tarttalo, które w mitologii baskijskiej oznacza cyklopa ludojada. Kilka miesięcy później zbezczeszczony zostaje kościół w Arizkun, a na miejscu znalezione zostają kości dziecka. Sprawa zostaje przydzielona świeżo upieczonej matce - inspektor Salazar. Równocześnie Amaia prowadzi śledztwo w sprawie niebezpiecznego podżegacza - psychopaty namawiającego do morderstw i obcinającym ofiarom ręce. Wszystkie trzy sprawy łączą się w jedno, a we wszystko zostaje wmieszana rodzina młodej policjantki.


"Świadectwo kości" to druga powieść Dolores Redondo rozgrywająca się w malowniczej dolinie Baztan. Główną bohaterką jest Amaia Salazar, dobrze znana z "Niewidzialnego strażnika". Po rozwiązaniu trudnej sprawy seryjnego mordercy basajuana, policjantka musi ponownie powrócić do rodzinnego miasteczka - Elizondo. Amaia wciąż nie może poradzić sobie z traumatycznymi wspomnieniami z dzieciństwa. Problem pogarsza jeszcze jej nowa sprawa, gdyż podżegacz zdaje się dobrze znać historię rodziny Salazar. Rodzinne tajemnice wychodzą na jaw. Autorka w historię wplata elementy mitologii baskijskiej. Do basajuana - mitycznego olbrzyma Pana Lasu i Mari - bogini przyrody dołącza tarttalo - mitologiczny cyklop ludojad.

Redondo za drugim razem mnie nie zawiodła. Historia jest ciekawa i sprawnie napisana, na początku akcja książki toczy się spokojnie, ale pod koniec pędzi na łeb na szyję. Autorka przewidziała kilka zwrotów akcji i jestem ciekawa, jakie niespodzianki naszykowała dla swych czytelników w trzecim tomie. To co najbardziej podobało mi się zarówno w tej, jak i w poprzedniej części to elementy mitologii baskijskiej. Redondo pokazała jak silnie zakorzenione są w mieszkańcach doliny dawne wierzenia i jaką pełnią rolę. Dodatkowo elementy fantastyczne dodały tej historii wiele oryginalności.

Serdecznie polecam!

niedziela, 7 lutego 2016

"Stacja Jedenaście" Emily St. John Mandel

Podczas wystawiania "Króla Leara" na zawał umiera odtwórca głównej roli, słynny aktor Arthur Leander. W tej chwili właśnie w teatrze jest Jeevan Chaudhary, były paparazzi obecnie szkolący się na ratownika medycznego i Kirsten Raymonde, dziewięciolatka grająca malutką rolę w sztuce. Nie wiedzą oni, że to ostatni dzień ich spokojnej egzystencji, bowiem świat ogarnia epidemia grypy gruzińskiej, która w kilka tygodni dziesiątkuje ludzkość. Tylko niewielu udaje się przeżyć. Wśród tych wybrańców znajduje się Kirsten, która po 20 latach od wybuchu epidemii, wraz z trupą teatralną Podróżującą Symfonią, stałą trasą wokół jeziora Michigan jeździ od miasteczka do miasteczka, gdzie niedobitki ludzkości starają się przeżyć, i wystawiają sztuki Szekspira, aż trafiają do St. Deborah Przy Wodzie rządzoną przez diabolicznego Proroka. Choć Arthur Leander umiera przed wybuchem epidemii jest on centralną postacią powieści. Wszyscy inni bohaterowie są w jakiś sposób z nim powiązani, nawet jeśli czasami nie zdają sobie z tego sprawy. Akcja książki toczy się w kilku płaszczyznach czasowych - jest tu i teraz, czyli świat po epidemii i przeplatające się z tym wspomnienia bohaterów.


Wyobraźcie sobie świat bez telewizji, Internetu, telefonów komórkowych, samolotów, szybkiego dostępu do ogromu dóbr wszelakich, jaki oferuje nam współczesny świat. Nie ma szpitali, policji, straży pożarnej, muzeów, teatrów, restauracji. Pamiętacie kiedy ostatni raz jedliście pomarańczę? Może to być wasz ostatni raz. Emily St. John Mandel taki właśnie świat przedstawia nam w "Stacji Jedenaście". Wizja przerażająca i wcale nie taka nieprawdopodobna. Nasz świat w jednej chwili może posypać się jak domek z kart i wszystkie zdobycze cywilizacyjne mogą nie zdołałać temu zapobiec. 

"Stacja Jedenaście" nie jest typową powieścią postapokaliptystyczną. Choć autorka pisze o tym, jak wygląda świat "po", nie jest to najważniejsze. Dzięki rozdziałom "przed" Mandel zwraca uwagę na to, że nie doceniamy tego co mamy, uważamy, że świat, który znamy jest nam dany na zawsze. Nie zwracamy uwagi na jego piękno, na drobne przyjemności, których wciąż doświadczamy. "Samo przetrwanie nie wystarcza" - ten cytat ze Star Treka wytatuowała sobie Kirsten, a na wozie namalowała sobie Podróżująca Symfonia". Jak bardzo jest to prawdziwe.

Książka Emily St. John Mandel to wzruszająca powieść o tym, co naprawdę w życiu ważne. O dziwo bardzo krzepiąca. Polecam serdecznie.


poniedziałek, 1 lutego 2016

Podsumowanie stycznia

Czas krótko podsumować pierwszy miesiąc nowego roku. Styczeń, a szczególnie ostatnie dwa tygodnie, były dla mnie bardzo pracowite. Praca i praca po pracy właściwie odbierały mi chęć na czytanie i oglądanie czegokolwiek, dlatego tak zadowolona jestem z liczby przeczytanych książek.


1. Samantha Shannon "Czas żniw" - przeczytana w ramach mojego prywatnego wyzwania Z półki i Wielkobukowego Wyzwania 2016 - Książka w magicznych klimatach

2. - 4. Maurice Druon "Król z żelaza", "Zamordowana królowa", Królewska trucizna" - pierwsze książki w ramach wyzwania 12 książek na 2016 rok przeczytana :) Wielkobukowe Wyzwanie 2016 - Książka, która czeka od lat.

5. Marta Kisiel "Dożywocie" - najbardziej zabawna książka jaką czytałam od dawna. Z niecierpliwością czekam na kolejny tom.

6. Kristina Sabaliauskaite "Silva rerum" - bardzo dobra powieść litewska, czekam na kolejne tomy opowiadające losy rodzeństwa Narwojszów. Książka zaplanowana na 2016 rok, przeczytana w ramach wyzwania Z półki 2016 i Wielkobukowego - Książka, która ma ponad 500 stron

7. Dennis Lehane "Gdzie jesteś, Amando" - czwarta część cyklu z Patrickiem Kenzie i Angie Gennaro - najlepsza do tej pory. Dość dobrze pamiętałam film i jego rozwiązanie, ale i tak znakomicie mi się czytało. Wielkobukowe wyzwanie - Książka, której znasz ekranizację.

8. Paula Hawkins "Dziewczyna z pociągu" - zachwyty na tą książką są zupełnie nieuzasadnione. Thriller jakich wiele...




W planach na luty mam na pewno "Czarownice z Pirenejów", które już napoczęłam, "Stację Jedenaście", "Dar morza" Chamberlain, który wypożyczyłam z biblioteki, z własnej półki wybrałam "Sweetland" Crummeya. W planach też Redondo lub Galbraith.

Filmowo trochę gorzej niż przewidywałam. Jedynie 6 obejrzanych, ale za to jakich! 3 filmy rozwaliły mnie na drobne kawałki, a były to: nietypowy dramat młodzieżowy Earl i ja, i umierająca dziewczyna, przeraźliwie smutny W kręgu miłości i przerażający Pokój. Pozytywne wrażenie zrobił na mnie Big Short, choć świat finansjery to zupełnie nie moja bajka (świetny Steve Carrel), i Creed: Narodziny legendy. Na całej linii zawiódł mnie Nieracjonalny mężczyzna Allena.