piątek, 24 sierpnia 2012

"Matki, żony, czarownice" Joanna Miszczuk

"Matki, żony, czarownice" - rodzinna saga o kilku pokoleniach silnych, ale doświadczonych przez los kobiet. Książkę tę poleciła i pożyczyła mi moja chrzestna, twierdząc, że koniecznie muszę ją przeczytać. No i tym właśnie sposobem poczułam się zobowiązana by ją dokończyć. Niestety już na samym początku miałam problem żeby się do niej przekonać. ( już prawie poddałam się przy straszliwie długiej imprezie "trzech Jot")

„Matki, żony, czarownice” to historia mądrych i zaradnych kobiet, które powinny odnosić w życiu same sukcesy, a bywały skazane na porażkę jedynie dlatego, że kochały. To książka o miłości i zdradzie, ale przede wszystkim o wielkiej tajemnicy.

Główną bohaterką powieści jest Asia, czterdziestoletnia szczęśliwa mężatka, matka Kamili. Równocześnie z jej wątkiem poznajemy historie jej matki Krystyny i babki Marii. Kobiety z rodu Asi to piękne, rudowłose i zielonookie czarownice, które z pokolenia na pokolenie przekazują sobie cenną rodzinną pamiątkę - pierścień "miłości i przebaczenia". Do reklamowanej z tyłu książki "tajemnicy" autorka zaczyna zbliżać się mniej więcej w połowie książki. Znaczną jej część zajmuje głównej bohaterce zorientowanie się, że jej ukochany mąż "Piotruś" ją zdradza. Tu fabuła zaczyna się odrobinę rozkręcać. Asia znajduje nową prace, przeprowadza się do Berlina i w końcu trafia do Paryża, gdzie testament jej antenatki Laverny doslownie wpada jej w ręce. Więcej fabuły nie zdradzę.

Bardzo lubię sagi rodzinne, a wszystkie tomy "Cukierni pod Amorem" czytałam z ogromną przyjemnością. Jednak autorce "Matek, żon..." jeszcze sporo brakuje do pani Małgorzaty Gutowskiej - Adamczyk. Jej bohaterki, szczególnie Asia i Krystyna to niemiłosiernie denerwujace baby, których zachowanie powodowało zgrzytanie zębami. Najlepsze wrażenie zrobiła na mnie Maria, ale niestety jej wątek jest dość okrojony. W książce roi się od schematycznych zagrań. Mąż zdradzający z przyjaciółką, tragiczny wypadek czy tajemniczy spadek. Kolejnymi rzeczami, która bardzo mnie drażniły były powtórzenia (to Ave Maria...) i notoryczne zdrobnienia imion (Mareczek, Piotruś, Kazio itp.).

Druga częśc książki skupia się na losach przodkiń Asi. Tutaj autorkę wyraźnie poniosła wyobraźnia. Nie dość, że namieszała w losach kilku postaci historycznych, to do powieści obyczajowej dodała wątki fantastyczne, co niekoniecznie dodało historii uroku.

Nie wiem jeszcze czy przeczytam kolejny tom zapowiadany przez wydawnictwo na październik. Spodziewałam się dobrej sagi rodzinnej, a dostałam opowieść o marudnej singielce, jej niezwykłych przodkiniach z niedobrymi mężczyznami w tle. Może, jeśli autorka poprawi styl i przestanie znęcać się nad postaciami historycznymi kolejny tom będzie bardziej strawialny.

2 komentarze:

  1. W takim razie już wiem, co ominąć szerokim łukiem :) Bardzo lubię "Cukiernię pod Amorem", więc obawiam się, że również w moich oczach powieść Miszczuk by się nie obroniła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cukiernia jest nie do podrobienia :) Gdzies w głowie miałam niepochlebne recenzje bloggerów, ale i tak zmęczyłam :/

      Usuń