czwartek, 27 czerwca 2013

"Jutro przypłynie królowa" Maciej Wasielewski

Może zdążyliście już zauważyć, że dość rzadko czytam książki, które kupuję. Pierwszeństwo mają powieści wypożyczone z biblioteki lub od innych osób. Każda, choćby nie wiem jak, wyczekiwana książka musi swoje na półce odstać. Dlaczego więc sięgnęłam po reportaż Marcina Wasilewskiego, który kupiłam zaledwie miesiąc temu? Dużą w tym role odegrały na pewno recenzje Jane Doe i Agnieszki, ale coś przyciągało mnie do tego krótkiego reportażu.

Maciej Wasielewski urodził się w 1982 roku w Warszawie. Był ulicznym grajkiem w Nowej Zelandii, kopał rowy na warszawskich budowach i patroszył ryby na Wyspach Owczych. Jego pierwsza książka "81:10", którą napisał wspólnie z Marcinem Michalskim ukazała się w kwietniu 2011 roku nakładem wydawnictwa Czarne. "Jutro przypłynie królowa" miała być kontynuacją "wyspiarskich" opowieści z Nowej Zelandii. Jak przyznał autor w wywiadzie dla Wysokich Obcasów (który można przeczytać tu) był zauroczony legendą buntowników z Bounty i szukał na wyspie zupełnie czego innego. Wasilewski powiedział: Poza tym szukałem w Pitcairn czegoś innego. Wyspa jest dla mnie alegorią świata zamkniętego, względnie uporządkowanego, który daje się zmierzyć i zbadać. Jest też metaforą wspólnoty, a ja tęsknię za życiem wspólnotowym.  Jednak wyspa i jej mieszkańcy okazali się czymś zupełnie innym.

Pitcairn to grupa czterech wysp na Oceanie Spokojnym, z których tylko jedna, największa jest zamieszkana. Jej mieszkańcy to potomkowie zbuntowanej załogi brytyjskiego statku Bounty i ich thaitańskich towarzyszek. Obecnie na wyspie mieszka około 50 osób. Od 1838 roku wyspa jest pod jurysdykcją Wielkiej Brytanii, ale tak na prawdę rządzi się własnymi prawami. W 2004 roku na wyspie ruszył proces przeciwko siedmiu mężczyznom z Pitcairn. Zostali oni oskarżeni o molestowanie seksualne i wielokrotne gwałty na dziewczynkach i kobietach z wyspy. Pomimo prób wyciszenia sprawy była ona głośna w brytyjskich i nowozelandzkich gazetach. Wasielewski zaryzykował podróż, choć Pitcarneńczycy deportowali wcześniej angielskiego i francuskiego dziennikarza, a pewna dziennikarka zagrożono, że zostanie powieszona jeśli napisze o mieszkańcach. Sam autor, by dostać się na wyspę i uniknąć niebezpieczeństwa podawał się za antropologa badającego sagi żeglarskie. Spędził na wyspie 10 dni, zbierając informacje, którymi niechętnie dzielili się mieszkańcy. Z jego relacji wyłonił się przygnębiający obraz.

Wspólnota jest najważniejsza. Człowiek rodzi się i umiera, a wspólnota trwa - już dwieście dwadzieścia lat odkąd przypłynęli buntownicy. Na Pitcairn, oddalonej od najbliższego lądu 800 kilometrów, statki przybijają kilka razy w roku. Zamknięta i oddalona od cywilizacji społeczność musi radzić sobie sama. Najważniejszą rolę pełnią tzw. "Chłopcy" - sprawni mężczyźni, dzięki, którym Pitcairn może przetrwać. Jednocześnie są katami dla każdej dziewczynki na wyspie - sięgającymi po seks, jak po owoc z drzewa. Kobiety czują się nikim na Pitcairn. [...] Mogłyby uciec do Nowej Zelandii, zacząć wszystko od nowa. Ale jakie życie je tam czeka? Bez szkoły, bez zawodu. 

Dawno żadna książka nie wstrząsnęła mną i nie przygnębiła, tak jak "Jutro przypłynie królowa". Pomimo zrozumienia dla odmienności kulturowej i historii wyspy żadna część mojego umysłu nie jest w stanie zaakceptować tego, co działo się na wyspie. Wasielewski stworzył rzetelny, świetnie napisany reportaż, którego lektura jest dogłębnie bolesna. Absolutny must-read i jedna z najlepszych książek jaką miała okazję czytać w tym roku.

Książkę przeczytałam w ramach wyzwania Polacy nie gęsi.

8/10

18 komentarzy:

  1. Polecała już ją Jane z Offu i choć boję się tej lektury, to książkę kupiłam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mocna pozycja. Opinia Jane przekonała mnie, że muszę ją przeczytać JUŻ :)

      Usuń
  2. Coś zdecydowanie dla mnie. Ciekawy i trudny temat, no i te emocje. Nie dziwię Ci się, że tak szybko się za nią zabrałaś.

    OdpowiedzUsuń
  3. No to jak absolutny must-read, to co ja mogę dodać? Trzeba sie będzie rozejrzeć i przeczytać. Ostatnio polubiłem reportaże,ale raczej nastawiałem się na te historyczne. Mimo to ta pozycja również wydaje się warta uwagi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic nie możesz dodać, możesz tylko zdobyć ;)

      Usuń
  4. Brzmi naprawdę ciekawie. Uwielbiam wszelakie reportaże Wydawnictwa Czarne, są świetnie wydane.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie czytam reportaży, ale zachęciłaś mnie i postaram się w najbliższym czasie po nią sięgnąć :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam książki, które tak bardzo wpływają na emocje czytelnika, że potem ciężko po nich ochłonąć. Z tego co piszesz ten reportaż właśnie taki jest. I dlatego z chęcią bym go przeczytała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta książka zostaje gdzieś z tyłu głowy, nie pozwala o sobie zapomnieć. Jeżeli uda Ci się gdzieś na nią trafić to koniecznie przeczytaj.

      Usuń
  7. Uff:) Cieszę się, że książka Cię nie zawiodła. Zresztą, rzeczywiście, Czarne ma absolutnie genialną "rękę" do wydawanych przez siebie reportaży.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie nie zawiodłam, teraz będę polować na "81:1" :)

      Usuń
  8. Wczoraj zauważyłam tę książkę w księgarni i zastanawiałam się czy warto ją przeczytać. :) No i u Ciebie widzę przychylną recenzję:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Zdecydowanie jedna z lepszych książek, które ostatnio przeczytałam.

    OdpowiedzUsuń
  10. Dawno żadna książka mnie tak nie wciągnęła, a jednocześnie nie pozostawiła tak wiele śladów w głowie. Człowiek to najokrutniejsza istota na Ziemi.
    http://pudelka-zapalek.blogspot.com/2015/03/jutro-przypynie-krolowa.html

    OdpowiedzUsuń