Setki butów Imeldy Marcos - z tym kojarzyły mi się Filipiny przed lekturą "Eli, Eli" Tochmana. Poza tym niewiele więcej wiedziałam o tym kraju - Filipiny - była kolonia hiszpańska i kraj, w którym co roku na Wielkanoc ochotnicy biczują się i są krzyżowani. Reportaż Tochmana uświadomił mi, że jest to też państwo, które jest światowym eksporterem niewolnic, a połowa przyjeżdżających na wyspy to sekstutyści.
Wojciech Tochman wraz z Grzegorzem Wełnickim zabierają nas do Onyksu, slumsu w wielomilionowej Manilii, stolicy Filipin, gdzie ludzie żyją w skrajnych warunkach, najbiedniejsi na cmentarzach. Bohaterami tej opowieści są m.in. Josephine Vergara (Ate Yo), cała pokryta guzami, cierpiąca na nerwiakowłókniakowatości, Edwin N. mieszkaniec Onyksu organizujący wycieczki po slumsie dla zagranicznych turystów, Pia i Buboy - dzieci mieszkające w cuchnącej szafie, Angelina żyjąca wraz z dziećmi na cmentarzu, a także wielu innych. Autor prosto z mostu pisze o wszechobecnej biedzie, przemocy i seksturystyce. Na blurbie możemy przeczytać, że kto przeczyta "Eli, Eli" już nigdy nie będzie podróżował tak samo i w pewnym sensie to prawda, bo Tochman obnaża wszelkie mechanizmy nowoczesnej turystyki.
Niezwykłym dodatkiem do książki są piękne fotografie Grzegorza Wełnickiego. Piękne, artystyczne, ale ukazujące brud, syf i nieszczęście mieszkańców. Najbardziej intrygujący zdjęciem z książki była "Josephine z perłą" - portret kobiety-drzewa stylizowany na "Dziewczynę z perłą" - obraz XVII siedemnastowiecznego holenderskiego malarza Jana Vermeera. Jednych może oburzać to zdjęcie i sposób w jaki jego autor wykorzystał portretowanych, innych być może brzydzić, ale mi argumentacja fotografia wystarcza. Wełnicki twierdzi, że zdjęcia zrobił, by Jo choć raz poczuła się piękna. I ja, być może naiwnie, mu wierzę.*
"Eli, Eli" przyprawia o ból zębów, sprawia, że dłonie zaciskają się w pięści. Ta książka fizycznie boli i przeraża. Co ważne, nie jest to kolejny reportaż o biedzie, Tochman pokazuje, nam nas samych, nasze miejsce w tym świecie - bogatych europejskich turystów, pstrykającym zdjęcia i odwracającym się od nieszczęścia plecami. Nawet, my czytelnicy jesteśmy tego częścią, nawet on reporter bierze w tym udział. Mocna rzecz.
7.5/10
Książkę przeczytałam w ramach wyzwania Polacy nie gęsi II
*http://www.wiadomosci24.pl/artykul/grzegorz_welnicki_jedyne_co_potrafie_to_robic_zdjecia_wiec_krzycze_dzieki_temu_medium_287717.html
Też wiem niewiele o Filipinach, widzę że warto poszerzyć swoją wiedzę, bo sytuacja tam jest przerażająca.. Musze przeczytać tę książkę koniecznie.
OdpowiedzUsuńMyślę, że warto, szczególnie jeśli chcesz się czegoś dowiedzieć o Filipinach.
UsuńJeszcze zanim książka wyszła, wiedziałam, że ją muszę przeczytać. Później fala skrajnych opinii na jej temat umocniła mnie w tym przekonaniu. Trochę się książki boję, ale przeczytam na pewno.
OdpowiedzUsuńTrochę zdziwiła mnie ta fala krytyki, szczególnie, że niektórzy bardzo nisko ocenili tę książkę. Trzeba się przekonać na własnej skórze :)
UsuńJa nie tyle na niskie oceny trafiałam, co na odmienne opinie, ewentualnie na żale do Tochmana, że nie ma w książce tego za co go kochają..
UsuńJa właśnie widziałam np. oceny 3/10 albo 1/10 co mnie mocno zdziwiło.
UsuńJa miałam mieszane odczucia po lekturze tej książki. Język Tochmana zachwyca jak zwykle, ale odniosłam wrażenie, że ten reportaż składa się z samych pytań o to, jakie są granice człowieczeństwa, jak reportaż powinien zachować się w slumsach, oddać biedakom wszystko, co ma, wesprzeć zajmującą nimi fundację, czy przejść obojętnie?
OdpowiedzUsuńW porównaniu do poprzednich tekstów Tochama ,,Eli, eli" to zdecydowana zniżka formy.
Czytałam wcześniej "Jakbyś kamień jadła" Tochmana i faktycznie "Eli, Eli" było inne, ale chyba nie dużo gorsze, przynajmniej w mojej opinii. Zgadzam się, że autor zadaje pytania i nie daje odpowiedzi, ale czy na te pytania są właściwe odpowiedzi? Mi dała sporo do myślenia ta książka i chyba to było jej celem. Na każdą kolejną książkę autora na pewno będę czekać.
UsuńPozdrawiam!
Ojej, nie myślałam, że ta książka jest taka ,,mocna'' w przekazie. Muszę więc koniecznie się za nią rozejrzeć.
OdpowiedzUsuńKoniecznie! :) Za innymi książkami Tochmana też :)
UsuńTaak, Tochman wie jak pisać, żeby poruszyć czytelnika. Postaram się przeczytac, bowiem miałem już próbkę twórczości tego autora i uważam, że tworzy on genialne reportaże.
OdpowiedzUsuńNa szczęście jeszcze kilka książek Tochmana przede mną :)
UsuńNigdy nie marzyłam o podróży na Filipiny. Nigdy też nie zastanawiałam się nad tym, jak żyją tam ludzie. Z każdym dniem odkrywam, jak niewiele wiemy o otaczającym nas świecie, chętnie więc dowiem się czegoś więcej, szczególnie w tak dobrym wydaniu.
OdpowiedzUsuńTochman otwiera oczy na świat, myślę, że warto zapoznać się z jego twórczością.
UsuńMam podobnie. Nigdy nie chciałam tam pojechać, więc nie interesowałam się losem ludzi tam mieszkających. Zresztą pewnie nawet gdybym pojechała na Filipiny, to, skupiona na turystycznych atrakcjach, byłabym ślepa na cierpienia tubylców.
UsuńPewnie już taka nasza natura...
UsuńRaczej nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńSzkoda...
UsuńJestem bardzo ciekawa tej książki. Jak tylko gdzieś ją wypatrzę, to przeczytam.
OdpowiedzUsuń:)
UsuńNie znam tej książki, ale po Twojej opinii czuję, że muszę nadrobić. Jak dotąd unikałam literatury faktu, jednak w nowym roku mam zamiar ją znacznie lepiej poznać.
OdpowiedzUsuńJa reportaży nie czytam zbyt często i mam takie prywatne postanowienie żeby zmienić to w 2014 roku :)
UsuńMuszę szczerze przyznać, że czytałąm dotąd tylko jedną książkę Tochmana, "Jakbyś kamień jadła", ponieważ mój mąż pisał pracę magisterską o rozpadzie Jugosławii i konflikcie bałkańskim. Zachwyciła mnie. Nie wiem dlaczego później nie kupiłam więcej jego książek. Jestem wielką fanką Jagielskiego, reportaże pochłaniam szybko i z wielką refleksją nad każdym zdaniem. Cały dorobek Tochmana mam w planach, ale zacznę od jego wcześniejszych książek.
OdpowiedzUsuńJa na razie czytałam jedynie dwie książki Tochmana, więc reszta jeszcze przede mną :)
UsuńOgromne wrażenie zrobiła na mnie ta książka. Bardzo lubię reportaże, ale ten, zupełnie w innej konwencji napisany, bez podania na tacy odpowiedzi daje inny, wstrząsający obraz kraju.
OdpowiedzUsuńNiezbyt często czytam reportaże, ale ten faktycznie był inny i podobało mi się to, chociaż książka mocno zabolała.
UsuńTochman pisze tak, że każdą jego książkę muszę odchorować. Tę mam w planach na ten rok.
OdpowiedzUsuńJa również, dlatego tak długo się zbieram zanim przeczytam coś jego autorstwa.
Usuń