O "Atlasie chmur" usłyszałam dzięki jego ekranizacji, o której pisałam kiedyś tu. Film bardzo mi się podobał, a dzięki wygranej w konkursie, do mojego domu zawędrowała książka. Już kilkakrotnie odgrażałam się, że ją przeczytam, a powieść Mitchella znalazła się na mojej liście książek do przeczytania w 2013 roku. Dzięki Sardegnie i Trójce e-pik w końcu się udało :)
Pasażer statku, z
utęsknieniem wyglądający końca podróży przez Pacyfik w 1850 roku;
wydziedziczony kompozytor, usiłujący oszustwem zarobić na chleb w Belgii
lat międzywojennych; dziennikarka-idealistka w Kalifornii rządzonej
przez gubernatora Reagana; wydawca książek, uciekający przed
gangsterami, którym jest winien pieniądze; genetycznie modyfikowana
usługująca z restauracji, w oczekiwaniu na wykonanie wyroku śmierci; i
Zachariasz, chłopak z wysp Pacyfiku, który przygląda się, jak dogasa
światło nauki i cywilizacji – narratorzy Atlasu Chmur słyszą nawzajem
swoje echa poprzez meandry dziejów, co odmienia ich los zarówno w
błahym, jak i w doniosłym wymiarze.
"Atlas chmur" to powieść w każdym calu niezwykła i wyjątkowa. Zawiera sześć opowiadań, począwszy od podróży przez Pacyfik w 1850 roku, po postapokalistyczną przyszłość. Każde z historii okazuje się być odczytywana lub oglądana przez bohatera kolejnej opowieści - kompozytor Robert Frobisher czyta dziennik Adama Ewinga, z kolei dziennikarka Luisa Rey czyta listy, które Frobisher napisał do kochanka itd. Opowiadania kończą się nagle, w kluczowym momencie fabuły, by powrócić później, w odwrotnej kolejności. Nie tylko budowa książki jest niezwykła, ale też jej język - stylizowany na epokę, niekiedy trudny (szczególnie dziennik Ewinga i Antyfona Sonmi-451). Nie jest to powieść na jeden wieczór - potrzeba ciszy i spokoju by smakować każde słowo, skupienia by zauważyć subtelne więzi łączące wszystkie historie.
"Atlas chmur"stanowi starannie przemyślaną całość, nic nie jest tu przypadkowe. Książka Davida Mitchella to świetna intelektualna zabawa, dla wymagających czytelników. Film (choć świetny) nie oddaje nawet w połowie tego jak dobra jest ta powieść - czy raczej sześć w jednym. Przy książce dzieło Wachowskich wydaje się być chaotyczne, płytkie i po prostu zbyt krótkie.
"Atlas chmur" przeczytałam w ramach wyzwań:
Trójka e-pik
Czytamy fantastykę
Z półki 2013
i mojego osobistego stosu.
Mam nadzieję, że tym krótkim wpisem zachęcę kogoś do poznania tej niezwykłej książki.
8.5/10
Filmu nie obejrzałem głównie ze względu na istnienie książki - wolę przeczytać. Poza tym lubię formułę opowiadań :) Szkoda, że mnie też nie udało się książki wygrać :-D
OdpowiedzUsuńMiałam farta - wygrałam bilet na pokaz przedpremierowy i książkę, która dotarła później więc nie miałam szans przeczytać przed seansem. Jeśli masz możliwość to najpierw przeczytaj książkę :)
UsuńFilm mi się podobał, książkę chciałabym przeczytać, bo tak własnie podejrzewam, że ma w sobie o wiele więcej niż zdołano upchnąć w filmie, ale trochę się boję, że okaże się dla mnie za skomplikowana.
OdpowiedzUsuńJeśli widziałaś film to na pewno nie okaże się zbyt skomplikowana. Dla mnie problemem był początek, bo język pierwszej historii był dość archaiczny. Ale i tak warto :)
UsuńFilmu jeszcze nie widziałam i jestem bardzo dumna z siebie, że najpierw sięgnęłam po książkę. Piękną, rewelacyjną, mądrą powieść, choć niektóre rozdziały, a konkretnie historia Ewinga to była moja droga przez mękę, ze względu na stylizację językową.
OdpowiedzUsuńNie wszystkie rozwiązania filmowe mi się podobały - szczególnie te z historią Zachariasza...też najgorzej czytało mi się dziennik Ewinga i momentami Antyfonę Sonmi :)
UsuńPlanuję pożyczyć tę książkę od koleżanki, bo zewsząd płyną tylko zachwyty pod jej adresem :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że się nie rozczarujesz :)
UsuńDo tej książki akurat nie trzeba zachęcać:) Cieszę się wiec, ze Tobie również się podobało i nie mogę się doczekać, jak w końcu wpadnie w mojej łapki, bo już tyle czekam w bibliotecznej kolejce...
OdpowiedzUsuńKsiążkę się długo czyta dlatego pewnie tyle czekasz - nie jest to lekka lektura, ale mam nadzieję, że będzie Ci się podobała tak jak mnie :)
UsuńFilm średnio mi się podobał, ale książkę przeczytałbym z przyjemnością. Myślę, że moja wyobraźnia jest w stanie stworzyć bardziej przekonujący obraz :)
OdpowiedzUsuńFilm nie był dla mnie tak spójny jak książka, lepiej jednak najpierw przeczytać "Atlas chmur" zanim obejrzy się film.
UsuńKsiążki co prawda nie czytałam, ale widziałam z mężem film. Nawet nam się spodobał :)
OdpowiedzUsuńDzięki za podesłanie linka do recenzji,
dodałam ją do wyzwania w odsłonie kwietniowej :)
pozdrawiam!
Książka jest jeszcze lepsza :)
UsuńDziękuję, myślę, że w kwietniu będzie więcej fantastyki.
Pozdrawiam serdecznie
Na pewno będę chciała ją przeczytać, gdy tylko trafi w moje ręce :)
OdpowiedzUsuńNaprawdę warto :)
UsuńPozdrawiam!
Widziałam film do kupienia na podstawie książki, choć najpierw wolałabym powieść:)
OdpowiedzUsuńKsiążka najpierw - to jest najlepsza opcja :)
UsuńA ja właśnie kończę czytaś "Atlas chmur" - zostało mi już paręnaście stron :) I jestem bardzo ciekawy, jak nakręcono film, więc niedługo pewnie sobie go obejrzę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Jestem ciekawa jakie będą wrażenia po filmie, bo kilka rzeczy pozmieniali :)
UsuńFilm jest o wiele bardziej poszatkowany, dobrze, że w książce opowiadania dzielą się tylko na dwie części, a jedno jest w całości:) Cieszę się, że się podobało - dla mnie dziennik Ewinga też był trudny to przebrnięcia, ale WARTO! Do pozostałych neologizmów można było przywyknąć. A listy Frobishera były cudowne, dla mnie najlepsza część:))
OdpowiedzUsuńWarto było przebrnąć :) Listy Frobishera były świetne - co za poczucie humoru! Mi chyba najbardziej podobał się wątek Tima Cavendisha.
UsuńMiałam się wybrać na film do kina i w końcu nie dotarłam. Tak strasznie żałowałam tego, bo byłam świeżo po lekturze książki. Teraz można kupić film jako dodatek do gazety, jeśli się nie mylę, ale to nie to samo, co kino :(
OdpowiedzUsuńTo sobie pomarudziłam...
Fajnie było zobaczyć "Atlas chmur" na dużym ekranie, ale nie przejmuj się, na małym też będzie ok :)
UsuńUwielbiam u Mitchella to, że pisze, jakby w głowie siedziało mu jeszcze kilka innych, zupełnie odmiennych osób.
OdpowiedzUsuńFilmowa adaptacja rzeczywiście spłycona względem pierwowzoru, ale to w końcu film na motywach powieści, a nie stricte adaptacja. Dlatego staram się traktować oba dzieła jako zupełnie odrębne teksty kultury. Jasne, porównań nie da się uniknąć... Ale obydwa wspominam wielce miło i do obydwu na pewno kiedyś wrócę.
Zgadzam się w całej rozciągłości! Film początkowo mnie zachwycił, ale książka jeszcze bardziej. Myślę, że Wachowskich całkiem nieźle udało się oddać klimat książki.
UsuńByłem na tym w kinie i żałuję....
OdpowiedzUsuń