Do banku w centrum Sztokholmu wchodzi naga i zakrwawiona siedmioletnia dziewczynka. Gdy z małego magnetofonu płynie głos żądający pieniędzy klienci i pracownicy banku zamierają. Posłusznie pakują pieniądze do przyniesionej przez dziewczynkę torby, a mała znika bez śladu. Śledztwo zostaje powierzone Leonie Lindberg, żonie i matce dwójki dzieci, ale przede wszystkim policjantce z wieloletnim doświadczeniem. Media szaleją, a Leona nie ma żadnego konkretnego śladu.
"Leona. Kości zostały rzucone" nie jest powieścią jaką spodziewałam się przeczytać, a Leona nie jest typową panią inspektor rodem z klasycznego kryminału. Bliżej jej raczej do Lisbeth Salander. Jest skryta, woli pracować sama i skrywa mroczne sekrety. Na co dzień nosi maskę - spełnionej żony i matki, skutecznej policjantki, która jednak nie lubi pracować w zespole. To wszystko oszustwo. Leona nie jest zdolna do odczuwania emocji, może poza tymi, które żywi wobec własnych dzieci. Nie przeszkadza jej to jednak w przegrywaniu rodzinnych oszczędności podczas gry w pokera. Leona zwodzi i manipuluje, nie tylko najbliższymi, ale też otaczającymi ją kolegami z pracy. Jest bezwzględna i do celu dąży po trupach. Nie jest to bohaterka, którą da się lubić.
Mimo dość ciekawej i przede wszystkim nietypowej intrygi kryminalnej "Leona" nie jest książką, która mnie wciągnęła, a wręcz przeciwnie. Z trudem brnęłam przez kolejne strony, a niechęć do głównej bohaterki pogłębiała się. Ma na to wpływ pewien zabieg autorki, jak i wyjątkowo antypatyczna główna bohaterka. Daleka jestem od zachwytów nad debiutem młodej szwedzkiej autorki i na ten moment raczej nie zdecydowałabym się przeczytać jej kolejnej książki.
Za książkę dziękuję wydawnictwu Marginesy.
Leona to oryginalna bohaterka, z całą pewnością trudno się z nią identyfikować. Mnie brak "łączności" z głównym bohaterem też by mi przeszkadzał, dlatego nie sądzę, że to książka dla mnie.
OdpowiedzUsuńMnie jakoś Leona wyjątkowo drażniła, nie podeszła mi :/
UsuńA mnie sie troche przejadly kryminaly. Nudza mnie. Typowy przyklad zmeczenia materialu, haha.
OdpowiedzUsuńTrzeba sobie dawkować :D
UsuńJakoś specjalnie mnie ta książka nie prześladowała - gdzieś tam mignęła raz czy dwa, ale widzę, że za dużo nie straciłam.
OdpowiedzUsuńBookeaterreality
Niewiele, faktycznie.
UsuńMnie intrygują takie bohaterki, pewnie dlatego - mimo Twoje chłodnej oceny - czuję się zaciekawiona :)
OdpowiedzUsuńDzięki za ostrzeżenie, nie zamierzam sięgać po tą książkę. Właśnie przyniosłem z księgarni najnowszą Fossum.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
tommy z samotni
Wydaje mi się, że jednak szkoda czasu na "Leonę". Fossum jestem bardzo ciekawa, bo różnie to było z jej książkami.
UsuńTo porównanie do Lisbeth Salander bardzo mnie zaintrygowało. Mogłabym się zmierzyć z tym kryminałem, a jeśli mnie zanudzi lub zmęczy, to nie muszę go przecież kończyć :)
OdpowiedzUsuńDokładnie :)
UsuńUuuu... No to kiepsko. ;/
OdpowiedzUsuńSzkoda, że wypadła tak, jak wypadła. Lubię ciekawe bohaterki, ale potrzeba do tego też dobrego tła ;)
OdpowiedzUsuń