Dziś wybrałam się do kina na adaptację znanej powieści Lwa Tołstoja -"Anna Karenina". Film wyreżyserował Joe Wright znany z takich filmów jak "Duma i uprzedzenie", "Pokuta" i "Hanna", a w rolach głównych wystąpili Keira Knigtley, Jude Law i Aaron Taylor-Johnson. Uprzedzam, że nie czytałam książki, ani nie oglądałam żadnej wcześniejszej wersji filmowej, co zapewne miało duży wpływ na mój odbiór filmu.
Anna Karenina w wielu 18 lat wyszła za mąż za wpływowego polityka carskiej Rosji Aleksieja Karenina. Po ośmiu latach kobieta spotyka młodego, przystojnego hrabiego Wrońskiego.W mężczyźnie zakochana jest młodziutka Kitty Szczerbacka najmłodsza siostra Dolly, bratowej Anny. Lekkomyślna dziewczyna odrzuca oświadczyny zakochanego w niej właściciela ziemskiego Lewina. Anna szybko poddaje się urokowi Wrońskiego, odchodzi od męża i synka, by żyć w nieformalnym związku z ukochanym mężczyzną.
Reżyser postawił na interesujący zabieg - "Annę Kareninę" przedstawił jako produkcję teatralną. Większość scen przedstawiona jest w formie przedstawienia teatralnego, ale nie brakuje w filmie również szerszej perspektywy. Szczerze mówiąc nie do końca pasował mi ten pomysł i chyba wolałabym poznać tę historię w wersji filmowo tradycyjnej.
Film Wrighta to niewątpliwie dzieło wizualnie piękne. Na medal spisali się nie tylko scenografowie, ale również osoby odpowiedzialne za kostiumy, które były niewyobrażalnie piękne. Suknie (i biżuteria) Anny, Kitty i księżniczki Betsy były dopracowane w najdrobniejszych szczegółach. A pełne przepychu wnętrza robiły ogromne wrażenie.
Gdy wybierałam się na film, by po raz pierwszy w pełni zapoznać się z historią miłości Anny i Wrońskiego byłam pewna, że będę kibicować tej parze. Było dokładnie odwrotnie. Anna nie wzbudziła mojego współczucia, a Wroński nie zyskał sympatii. Oboje sprawiali wrażenie niedojrzałych ludzi dających się ponieść chwili namiętności i nie zważających na konsekwencje swych czynów. Najwięcej sympatii wzbudził we mnie Karenin (to z pewnością zasługa świetnego Juda Law) i nie mogę pojąć, jak Anna mogła zdecydować się na tego młokosa Wrońskiego (fryzura mu z pewnością w tym nie pomogła). Główna bohaterka jawi się w moich oczach jako nieszczęśliwa, ale samolubna kobieta. Żałować można, że zepchnięty na boczny tor został drugi wątek - Lewina i Kitty, podobno w powieści bardziej rozbudowany.
"Anna Karenina" zawiodła moje oczekiwania pod pewnymi względami, ale ratują ją scenografia, bohaterowie drugoplanowi (Matthew Macfadyen, Domhall Gleeson i Ruth Wilson) oraz świetny Jude Law. Chętnie przeczytam książkę, bo mam wrażenie, że jej lektura będzie wartościowym dopełnieniem seansu.
Bardzo chciałabym obejrzeć właśnie ze względu na kostiumy. Widziałam kilka kadrów z filmu - coś pięknego!
OdpowiedzUsuńKostiumy i scenografia cieszą oczy to prawda :)
UsuńZ chęcią obejrzę ten film!
OdpowiedzUsuń:)
Usuńja zanim obejrzę film chciałabym przeczytać książkę
OdpowiedzUsuńMoże będzie ku temu okazja, bo na spotkanie Stalowych Czytaczy wybraliśmy klasykę, teraz ciekawa jestem czy ta książka zostanie wybrana na spotkanie;p
Też wolałabym najpierw przeczytać książkę, ale znowu wyszło, jak wyszło. "Annę KAreninę" będę czytać pewnie w lato :)
UsuńKoniecznie muszę przeczytać ksiązkę i obejrzeć film :)
OdpowiedzUsuńJa też muszę przeczytać książkę i chciałabym zobaczyć jeszcze wersję z Sophie Marceau :)
UsuńObiecałam koleżance, że wybiorę się z nią na ten film do kina - idziemy jutro i właśnie trochę się boję, że główni bohaterowie nie wzbudzą mojej sympatii - zwłaszcza że kompletnie nie widzę Keiry w roli Anny. No najwyżej będę się zachwycać scenografią i kostiumami :D
OdpowiedzUsuńMi się Keira nawet podobała, choć pewne rzeczy mnie w niej drażnią (np. półotwarte usta), a mojej przyjaciółce zupełnie nie przypadła do gustu ;) Jestem ciekawa Twojej opinii.
UsuńKsiążka jest o wiele bardziej interesująca - poznaje się prawdziwe uczucia i motywy działań Anny. W filmie rzeczywiście ona i Wroński wydają się zbyt niedojrzali jeśli chodzi o ich związek. Nie mam pojęcia, czy w końcu przeczytana została przez Ciebie ta książka, ale polecam! Bardzo ciekawe studium psychologiczne postaci. Lewin trochę męczący pod względem szukania sensu życia, jednakże wątek jego i Kitty był przyjemny. Anna zyskała moje współczucie, a co do Wrońskiego, nadal nie mogę wyrobić sobie o nim zdania. Mimo wszystko, ich miłość była niezaprzeczalnie wielka i nieco przygnębiająca zważywszy na zakończenie.
OdpowiedzUsuńJeszcze książki nie przeczytałam, ostatnio z klasyką mam pod górkę, szczególnie tą rosyjską :(
Usuń