Pod imieniem Maryli Szymiczkowej kryje się dwóch mężczyzn - Jacek Dehnel, znany pisarz i Piotr Tarczyński, tłumacz, historyk i amerykanista. Choć kryminały retro to nie moja bajka, to po wielu pozytywnych recenzjach postanowiłam spróbować i nie żałuję, bo "Tajemnica domu Helclów" to kawał solidnej rozrywki.
Zofia Szczupaczyńska, żona profesora anatomii Uniwersytetu Jagielońskiego, choć urodziła się w Przemyślu, czuje się krakowianką z krwi i kości. Swój czas profesorowa dzieli między sprawunki, pilnowanie kucharki Franciszki i czytanie "Czasu". Przypadkowa wizyta w domu Helclów wniesie w monotonne życie Szczupaczyńskiej trochę ekscytacji, bowiem w słynnym domu ginie jedna z pensjonariuszek, a to dopiero początek tajemniczych wypadków w słynnym Domu dla Ubogich. Znudzona kobieta odkrywa sobie w żyłkę detektywistyczną i postanawia odkryć co kryje się za zniknięciem kobiety.
W trakcie lektury "Tajemnicy domu Helclów" towarzyszył mi szeroki uśmiech. Dehnel i Tarczyński stworzyli cudownie irytującą i niezwykłą postać - profesorową Szczupaczyńską, której nie sposób nie pokochać. Bywa irytująca i wścibska, ale jednocześnie także sprytna i przebiegła. Cała książka zresztą to galeria osobliwości mniejszych i większych. Powieść ma jeszcze jednego ważnego bohatera - Kraków pod koniec XIX wieku - miejsce bez wątpienia barwne. Wraz z profesorową czytelnik przechadza się po klimatycznych uliczkach, wybiera na premierę do teatru i uczestniczy w pogrzebie Matejki.
Tarczyński i Dehnel stworzyli książkę, którą czyta się z prawdziwą przyjemnością. Lekkie pióro i poczucie humoru - tym charakteryzuje się ich powieść. Podobało mi się i liczę na więcej.