Jest rok 2070, czterdzieści lat po nieudanej inwazji obcych zwanych Formidami (w książce Robalami). Z obawy o ponowny atak, podobnych do owadów stworzeń, tworzących zaawansowane technologicznie społeczeństwo, władze w sekrecie prowadzą rygorystyczny nabór dzieci i najlepsze z nich wysyłają do orbitalnej Szkoły Bojowej, gdzie te spędzą całe dzieciństwo, szkoląc się na
przyszłą elitę wojenną w przestrzeni kosmicznej. Głównym bohaterem "Gry..." jest Andrew Wiggin, zwany Enderem. Nad szkoleniem Endera czuwa pułkownik Graff, który wierzy, że chłopiec jest jedyną szansą ludzkości na przetrwanie. Wyczerpujące bitwy pomiędzy uczniami
doprowadzają młodego geniusza na szczyt rankingów szkoły, ale prawdziwa
walka odbywa się poza salą treningową - walka o życie, walka z własnymi
demonami, walka o ludzkość.
"Gra Endera" jest ekranizacją kultowej książki science-fiction Oscara Scotta Carda z 1985 roku, o tym samym tytule. Powieść otrzymała dwie prestiżowe nagrody - Nebula i Hugo. Jest to jedna z moich ulubionych książek z młodości, więc oczekiwania względem filmu były ogromne. Czy film je spełnił? I tak i nie. "Gra Endera" w wersji książkowej skupia się na relacjach pomiędzy Enderem a innymi bohaterami, mało jest typowej dla powieści tego typu, akcji, za to dużo rozważań, często filozoficznych. Film, siłą rzeczy musiał wyglądać inaczej - więcej akcji, kosztem interakcji między bohaterami - szczególnie ucierpiał na tym wątek rodzeństwa Endera. Pod względem fabularnym film jest potwornie spłycony - godzina i pięćdziesiąt cztery minuty nie wystarczyły by zmieścić choćby ułamek treści zawartej w książce - usunięto cały ziemski wątek Petera i Valentine, a wydarzenia z kilku lat Endera w Szkole Bojowej wyglądają jakby działy się w ciągu kilku dni.
W tytułowej roli Endera wystąpił, znany m.in. z "Hugo i jego wynalazek" i "Chłopca w pasiastej piżamie", Asa Butterfileld. Siłą rzeczy, jego bohater musiał być starszy niż jego sześcioletnia książkowa wersja, ale zrównało to film z każdą inną produkcją młodzieżową. Gra Butterfielda była poprawna, a nawet wyróżniająca się na tle innych bohaterów, szczególnie momentami ocierającego się o śmieszność Bonzo Madrida. Groszek, Alai, Valentine, Peter i Petra mają niewiele miejsca do popisu.
Jako fanka książki jestem zawiedziona.
Książka bardzo mi się podobała, więc i ekranizację zobaczę. Z ciekawości:)
OdpowiedzUsuńObejrzyj, jestem ciekawa Twojej opinii :)
UsuńSzczerze mówiąc, to słyszałem o filmie i wiedziałem, że jest on ekranizacją książki, ale poza tym historii Endera kompletnie nie znałem. Być może w przyszłości zapoznam się z książką, bo film jakoś specjalnie mnie nie pociąga :)
OdpowiedzUsuńKsiążka, książka, tylko książka! :)
UsuńDołączam do chóru zawiedzionych nieco wielbicieli książki. Powieść mnie wbiła w fotel, zbierałam kilkakrotnie szczękę z podłogi, a ekranizacja... cóż, poprawna. ładna wizualnie, ale nie zachwycała. Inna rzecz, że byłam tak nią podekscytowana, że oczekiwałam wybuchu fajerwerków. A tu nawet zimnych ogni nie było.
OdpowiedzUsuńJa nie oczekiwałam fajerwerków, ale byłam nastawiona pozytywnie. Przez cały film czekałam na wątek ziemski :/ Bez tego film wydał mi się bardzo spłyconą wersją książki.
UsuńWłaśnie ja, żeby nie być zawiedzioną w ogóle po nią nie sięgam, bo mnie ta pozycja nie interesuje.
OdpowiedzUsuńZ pewnością skuszę się na ten film, bo lubię takie bzdury. Ale czy będzie mi się podobał, to już inna sprawa :)
OdpowiedzUsuńLepiej przeczytaj książkę ;)
UsuńKsiążki science-fiction są dla mnie zbyt ciężkie w odbiorze, więc po nie nie sięgam. Jeśli chodzi o fantastyczne filmy to też jakoś mnie nie ,,kręcą'', dlatego w przypadku powyższej pozycji również podziękuję.
OdpowiedzUsuńJeśli nie lubisz science-fiction to ten film Ci się nie spodoba.
UsuńOch, już przeczytałaś!! :) Ja mam zamiar obejrzeć film i przeczytać książkę. Szkoda tylko, że mówisz, że jesteś zawiedziona :( Ciekawe jak odbiorą film osoby, które wcześniej książki nie czytały.
OdpowiedzUsuńHa przeczytałam jakieś 10 lat temu ;) Najpierw książka!! :)
UsuńNie mogę się przekonać ani do książki, ani do filmu :(
OdpowiedzUsuńCzasem warto zaryzykować, ale nic na siłę ;)
UsuńZainspirowałaś mnie do poszukania książki :) Myślę, że może mi się spodobać.
OdpowiedzUsuńFilm na razie sobie daruję.
Cieszę się, że zachęciłam Cię do książki :)
UsuńHej. Dzięki za recenzję. Poszedłem na seans bez większych oczekiwań od filmu i prawdę mówiąc nie zawiodłem się. Oczywiście jak to w filmach bywa spłycono część przekazu, jest mnóstwo efektów specjalnych itd. Masz rację, że pominięto wątek rodzeństwa Endera... ale akurat tu uważam, że pominąć można było nieco nieco więcej. Odnoszę wrażenie, iż twórcy filmu starali się upchnąć w do filmu jak najwięcej treści z książki mając przy tym ograniczony czas filmu. Wyszło tak, jakby niektóre wątki zostały potraktowane po macoszemu.
OdpowiedzUsuńOsobiście cieszy mnie, że polski wątek nie został całkowicie pominięty i możemy usłyszeć swojsko brzmiące "Janek". :)
Upchnięto za dużo - to fakt. Film powinien być dłuższy. Mi bardzo brakowało wątku Petera i Valentine, ale nie można mieć wszystkiego :/
UsuńHehe swojski Janek - fani książki wiedzą o co chodzi :)