Helene Jegado, tytułowy trujący anioł, to francuska seryjna morderczyni, która otruła (najprawdopodobniej) 36 osób. Ta, pochodząca z Bretanii chłopka, pracowała jako kucharka, a gdzie tylko się pojawiła zostawiała za sobą trupy pracodawców i ich bliskich. Przez lata truła ich arszenikiem. "Wpadła", gdy zamordowała dwie służące profesora prawa Theopila Boddarda. Została stracona 26 lutego 1852 roku. Helene jest główną bohaterką powieści francuskiego autora Jean'a Teule "Trujący anioł".
Mała Helene, przez matkę zwana Piorunicą, od najmłodszych lat nasiąkała zabobonną atmosferą bretońskiej wsi. Przysłuchiwała się rozmowom dorosłych, którym po kilku flaszkach rozwiązywał się język. Mroczne opowieści, pradawne legendy, ale przede wszystkim historie o Ankou, pomocniku Śmierci, który jeździ po Bretanii wozem i ładuje na niego ciała tych, których dosięgła niewidzialna siła...których skosił nie patyczkując się z nikim*, najbardziej rozpaliła wyobraźnię dziewczynki. W cieniu potężnego menhiru Helene uwierzyła, że jest wcieleniem Ankou, a jej zadaniem jest zebrać jak największe żniwo. Jako kucharka, Helene miała doskonałą okazję - przypadkowo znaleziona butelka trutki na szczury skutecznie pomagała jej wykonywać swoją misję przez wiele lat.
Jean Teule na tapetę wziął życiorys jednej z najskuteczniejszej trucicielki Francji, a może nawet Europy. Stworzył klimatyczną, nasiąkniętą bretońskimi wierzeniami i legendami, atmosferę i przybliżył postać Ankou - personifikację Śmierci. Samą Helene przedstawił najpierw jako dziecko, zafascynowane legendami, później piękną kobietę, która stała się syreną mamiącą marynarzy, aniołem, który pod płaszczykiem troski mordował ludzi, którzy obdarzyli ją zaufaniem. Długo nikt nie podejrzewał tej świetnej, oddanej pracodawcom kucharki. Helene zabijała każdego kto nawinął jej się pod rękę, nie oszczędzała nikogo - starych, młodych i dzieci.
Książka Teule nie jest klasycznym kryminałem czy thrillerem. Trudno ją jednoznacznie zaklasyfikować, najbliżej jej chyba do powieści biograficznej. Nie jest to książka, która trzyma w napięciu, w końcu doskonale znamy jej zakończenie, ale czytałam ją ze sporym zainteresowaniem, głownie ze względu na klimat bretońskich legend. "Trującego anioła" polecam spragnionym nietypowej lektury.
Książkę otrzymałam od sklepu internetowego empik.com
* s.16
Pewnie wspominał o niej Thorwald w Stuleciu detektywów - zachęciłaś mnie do lektury...
OdpowiedzUsuńPewnie tak, ale zupełnie nie mogłam sobie o niej przypomnieć. Muszę odświeżyć Thorwalda :)
UsuńTrochę przypomina moje kucharki z gimnazjum. Niby one nie zabiły nikogo, ale trudno jednoznacznie stwierdzić, czy nie próbowały :D Książka może być niezła - przekonałem się niejednokrotnie, że Francuzi potrafią świetnie pisać.
OdpowiedzUsuńHaha dlatego ja nigdy nie jadłam obiadów w szkole :P
UsuńZapowiada się ciekawie. 36 trupów to przerażający wynik.
OdpowiedzUsuńTo faktycznie "imponujący" wynik...
UsuńOdpuszczam, mimo że historia zapowiada się dość ciekawie. Mam jednak przeczucie, że brak napięcia będzie mi przeszkadzał. Wolałabym chyba klasyczny kryminał i jakoś wpleciony w akcję życiorys tej przerażającej kobiety.
OdpowiedzUsuńUsilnie namawiać Cię nie będę, bo nie jest to jakiś must-read, nawet dla fanów takich historii :)
UsuńTaką książkę z dreszczykiem, opartą na faktach mogłabym przeczytać. Historia wydaje się bardzo ciekawa.
OdpowiedzUsuńCiekawa i intrygująco napisana :)
UsuńBardzo ciekawie napisałaś o tej kobiecie, więc pomyślę.
OdpowiedzUsuńKurde, zginał mi mój adres gmailowy...
Cieszę się, że Cię zainteresowałam :)
UsuńHistoria mega! Ale wykonanie nie przekonało mnie w stu procentach, chętnie przeczytałabym bardziej rozbudowaną wersję tej historii.
OdpowiedzUsuńMnie w 100 procentach też nie przekonało, ale historia i pomysł był bardzo ciekawy.
UsuńTakie nietypowe książki lubię :)
OdpowiedzUsuń