środa, 2 grudnia 2015

"Autostopem przez Atlantyk i Amerykę Południową" Przemysław Skokowski

Podróż do Ameryki Południowej to moje wciąż niespełnione marzenie. Dlatego nie wahałam się długo i sięgnęłam po książkę Przemysława Skokowskiego, podróżnika, autora bloga Autostopem przez życie (i książki o tym samym tytule), młodego człowieka, który zainicjował akcję zbierania pieniędzy dla Fundacji Dzieci Osieroconych - Autostopem dla Hospicjum.



Autor wydaje się być osobą nieprzeciętnie odważną. Po raz drugi zdecydował się na wielomiesięczną podróż autostopem. Swoją podróż rozpoczął w rodzinnym Gdańsku, dotarł do Lourdes skąd, słynnym szlakiem pielgrzymów, pieszo udał się do Santiago de Compostela. Jego kolejnym celem były Wyspy Kanaryjskie i Karaiby, gdzie zaplanował dostać się jachtostopem (tak istnieje coś takiego i tak udało mu się). Dotarłszy do niewielkiej karaibskiej wyspy Sint Maarten autor wyruszył w podróż przez Amerykę Środkową i Południową, po drodze odwiedzając: Kostarykę, Nikaraguę, Panamę, Kolumbię, Ekwador, Peru, Boliwię, Argentynę i Brazylię.

Mój nastrój podczas lektury falował. Był podziw dla autora za podjęcie przedsięwzięcia, ale też czasami zniechęcenie i irytacja stylem, którym się posługiwał. To co świetnie sprawdza się na blogu nie zawsze pasuje do książki. Autor wydaje się być osobą, z którą fajnie rozmawiałoby się przy piwie, poza tym sprawia wrażenie przemiłego faceta, który ma jakiś cel w życiu. Pisarzem jednak nie jest i to wyraźnie widać. Drażniące bywają opisy czynności dość prozaicznych, choć im dalej w książkę, tym tego mniej. Było też czuć, że sam autor wyprawą i wiążącymi się z nią obowiązkami był zmęczony. Jak sam zresztą w posłowiu wspominał, czytelnicy po lekturze raczej nie będą marzyli o spakowaniu walizek i wyruszeniu w świat.

Choć "Autostopem przez Atlantyk i Amerykę Południową" nie zachwyciło mnie literacko to na pewno warto docenić wysiłek autora. "Autostopem..." to nie tylko książka. Pod tytułami kilku rozdziałów zamieszczone są kodu QR, dzięki którym można obejrzeć filmiki z wyprawy i dzięki temu, choć na chwilę poczuć się jak autor.

Nie polecam, nie odradzam.

3 komentarze:

  1. Podziwiam odwage. Te kraje sa bardzo biedne i prymitywne w wielu aspektach, z czego wiele osób nie bardzo zdaje sobie sprawe. Nic zreszta dziwnego- wielu rzeczy na prawde trudno sobie wyobrazic. Poza tym czas, jaki musi niewatpliwie zajac taka podróz jest, przynajmniej dla mnie, zdecydowanie za dlugi, Przypuszczam, ze taka podróz zamienia sie w koncu w torture.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja odwagę też podziwiam. Nie wiem czy to kwestia środka transportu, czy czegoś zupełnie innego, ale miałam wrażenie, że autora ta podróż nie cieszy.

      Usuń
  2. Podziwiam tego człowieka i mam ogromną chęć na poznanie tej historii.

    Pozdrawiam i zapraszam do mnie:*
    http://klaudiaczytarecenzuje.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń