Od zawsze w mojej głowie walczą dwie osoby - introwertyk, samotnik ceniący sobie spokój i ciszę własnych czterech ścian i kochający podróże, poznawanie nowych miejsc człowiek. I w tym roku było tak samo. Wielka ekscytacja wymarzoną i wyczekaną podróżą do Andaluzji i ulga po powrocie do domu. Ale mniejsza z tym. Jak było? Cudownie i rozczarowująco zarazem. Piękna pogoda, cudowna okolica, pyszne jedzenie i przyjaźni ludzie. Niestety w tydzień można poznać jedynie namiastkę Andaluzji. Plan niestety niewykonany. Nie byliśmy ani w Granadzie (brak biletów) i Rondzie, za to odwiedziliśmy Gibraltar i Malagę, braliśmy udział w Feria de Agosto czy też inaczej Feria de Málaga, święcie upamiętniającym wcielenie miasta do korony hiszpańskiej w 1487. Bardzo ciekawe przeżycie :)
Tydzień spędziliśmy w popularnym hiszpańskim kurorcie Torremolinos, położonym bardzo blisko Malagi. Jego dużą zaletą jest długi, ładny deptak i ładne plaże, morze niestety było bardzo zimne. Samo miasteczko nie zachwyca, to głownie hotele, restauracje i sklepy, ale jest dobrą bazą wypadową do zwiedzania wybrzeża Andaluzji. Dość bliską stąd są Granada, Ronda, Malaga, Marbella i Gibraltar. W czwartek udaliśmy się do miejscowego mercadillo, czyli na bazarek. Niestety było to duże rozczarowanie, bo można było na nim kupić głownie niskiej jakości ciuchy i dość tandetne pamiątki.
Zdecydowanie spokojniejsza i ładniejsza jest położona tuż obok Benalmadena z jednym z największych portów jachtowych na Costa del Sol - Puerto Marina. W miasteczku warto też odwiedzić park La Paloma. My zrobiliśmy sobie dość długi, prawie 4- godzinny spacer z Torremolinos do Benalmadeny - męczący, ale satysfakcjonujący. W miasteczku można też udać się do parku wodnego i delfinarium.
Na razie to tyle. Może jeszcze trochę pomęczę was relacjami z wakacji (na specjalne życzenie Ann RK) ;) Tymczasem ja już idę planować kolejne wyjazdy, zdecydowanie mało mi Hiszpanii i chcę więcej ;)
Pięknie!:)) Takich relacji nigdy dość;)
OdpowiedzUsuńNo cóz, Andaluzja to największa wspólnota autonomiczna Hiszpanii i odleglosci dają się we znaki... Szkoda, ze nie mogliscie zwiedzic Alhambra. Następnym razem! A co do mercadillos, to wszystkie są takie- zasypane chinszczyzną. Kiedys bywaly na nich stoiska z ksiązkami, ale to juz jest PASADO...
OdpowiedzUsuńJest powód, a właściwie wiele żeby tam wrócić :) Bazar identyczny jak w Polsce, a może nawet gorzej, bo lokalnych owoców i warzyw nie było. Wróciliśmy mocno rozczarowani.
UsuńSzkoda, że nie udało się dotrzeć di Granady, Sewilli i Rondy. Co to znaczy brak biletów? Na autobus? Mnie się bardzo marzy Andaluzja w niedalekiej przyszłości ;) Może za rok lub dwa ;)
OdpowiedzUsuńByliśmy baaardzo rozczarowani, ale co zrobić... Chodziło o bilety do ogrodów Alhambry i pałacu Geneneralife. Mogliśmy jechać, ale tam byśmy nie weszli, to mijało się z celem.
UsuńAaaaaaaa! Co to znaczy, nie było biletów? Tzn. online nie mogliście kupić czy jak? Pytam, bo sama się zastanawiam, czy stawić się w niedzielę skoro świt przy kasie biletowej (podobno w kasach zawsze są bilety, tylko trzeba się pośpieszyć) czy zapłacić kosmiczną cenę 39 euro od osoby za wejście z przewodnikiem (co może mi zarezerwować ekipa hotelowa).
UsuńI tak, AnnRK jest nieusatysfakcjonowana i chce więcej!!!
No tak być w Granadzie i nie widzieć Allhambry, to jak być w Rzymie i nie widzieć Koloseum. Nie wiedziałam, że jest taki problem z tymi biletami...
UsuńJa też nie miałam pojęcia! Gdybym wiedziała to zrobiłabym to co Ann... Z wycieczką zorganizowaną w ogóle nie było opcji żeby kupić bilety. Rezydent powiedział, że możemy jechać rano (ale mieszkaliśmy jakieś 3 godziny drogi od Granady) i próbować kupić bilety samemu, ale nie ma gwarancji, że się uda. Więc zrezygnowaliśmy :(
UsuńTeraz to mnie zaskoczyłaś. Myślałam, że organizowaliście wyjazd na własną rękę. Nie wiem jak biuro mogło tak nawalić. :/
UsuńNie nie tym razem, ale pewnie w przyszłości tak będzie. W tym roku wszystko na last minute :/
UsuńMyślę, że sami też dalibyście radę sobie zorganizować "last minute". :)
UsuńA co planujesz na kolejny raz?
Pewnie tak, ale jesteśmy leniwi i wygodniccy:P Być może na przełomie lutego i marca Kuba a potem długo, długo nic. A jeśli to nie wyjdzie to Costa Brava albo Włochy.
UsuńJak zaczniecie z Beatriz pisać relacje z Kuby, to pęknę z zazdrości. :D
UsuńUdało mi się kupić w normalnej cenie (30,80 za dwa bilety, a nie 39 za jeden O_o) przez internet, tak jak chciałam, na niedzielę 6.09, ale pierwszy wolny termin do Pałacu Nasrydów był na 18.30. Co jeszcze dziwniejsze, wczoraj w ogóle nie były dostępne bilety na ten dzień, więc pojęcia nie mam jakimi prawami rządzi się ich zakup. W każdym razie, mam bilet na wejście popołudniowe, więc uff... kamień z serca, bo już się zdążyłam zestresować. Specjalnie wzięłam dwa noclegi w Granadzie, żeby spokojnie zdążyć zwiedzić Alhambrę.
OdpowiedzUsuńAnn jesteś MEGA :D Następnym razem wpraszam się na wycieczkę z Tobą :P Wszystko potrafisz załatwić! :)
UsuńMiałaś w tym swój udział, bo inaczej pewnie potuptałabym po bilety dopiero na miejscu, :D
UsuńAle Ci zazdroszczę <3 Cudowne zdjęcia ;)
OdpowiedzUsuńŚciskam :*
Dzięki ;)
UsuńBardzo zazdroszczę takiego wypoczynku :)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę tej eskapady. Ale byłabym także rozczarowana, gdyby mi nie było dane zwiedzić Granady i Rondy... To chyba największe perły...
OdpowiedzUsuńZdecydowanie, to była klapa...
UsuńAhhh.. chcę do Hiszpanii!! :))
OdpowiedzUsuń